Niecały miesiąc
temu w Poznaniu gościło na dwóch wieczorkach zapoznawczych
Monotype Records, nowe polskie wydawnictwo szeroko pojętej muzyki
elektronicznej. Korzystając z okazji, że płyty od wydawcy zawsze
tańsze, a także że różnie z ich dostępnością w sklepowym
obiegu, nabyłem między innymi „07.05.05”. Jest to zapis
koncertu, jaki Emiter i Arszyn (a więc jeszcze przed połączeniem w
Emiszyn) dali na festiwalu Alt+F4. Nagrany materiał nie był
poddawany żadnej edycji poza masteringiem, tak więc dostajemy
kawałek surowej dźwiękowej materii. Choć surowej, to jednak nie
pozbawionej swoistego uroku. Zaczyna się od nerwowych, delikatnych
szarpnięć, powoli narastających i obudowywanych różnorakimi
brudami. Usterkowanie jako metoda tworzenia jest obecnie powszechna,
ale tutaj na wykorzystywaniu dźwięków niemuzycznych się nie
kończy. Mniej więcej w połowie pojawia się jeden ton podstawowy i
atmosfera staje się skrajnie ascetyczna. Wokół tego dźwięku
zaczynają krążyć strzępy innych, czasem poszumy, czasem
podskórne pulsacje. W końcu pewnego rodzaju partnerem dla tonu
sinusoidalnego staje się motyw płynącego strumienia (albo to tylko
moje banalne skojarzenie, może to być szum, tylko że podobnie
brzmiący do tego naturalnego dźwięku). Od tego momentu te
struktury stanowią ramę dla całości i w ich obręb dostają się
inne dźwięki, które starają się znaleźć sobie miejsce.
Z
zawartością płyty skojarzyła mi się twórczość Philipa Jecka
(i jeszcze kilku artystów z kręgu Touch), ale chodzi bardziej o
pomysł na tworzenie, niż o wynik. Polacy prezentują chyba podobne
podejście do powtarzalności struktur, ich powolnej przemiany, a
także cechuje ich staranie by wydobyć z każdego, nawet pozornie
nieatrakcyjnego dźwięku, jego wszystkie walory brzmieniowe i
aspekty faktury. Muszę przyznać, że choć album mnie nie
zachwycił, to przekonał w pełni dzięki ciekawemu przebiegowi,
rozwiniętemu zmysłowi narracji u twórców. Taka to krótka
recenzja - jak i krótka płyta (zaledwie 30 minut) i to chyba
największy mankament. Tym bardziej, że w wywiadzie dla Lampy Arszyn
wspominał, że na płycie mają się znaleźć dwa koncerty. Szkoda,
że tę idee zarzucono, bo przecież obu artystów niejedno ma
oblicze i ciekawie byłoby posłuchać na przykład jak materiał
„Emiszyn” sprawdza się na żywo, a tutaj mamy tylko próbkę z
dziedziny muzyki elektroakustycznej, bez zwykłych instrumentów.
Ale
by oddać sprawiedliwość muzykom - jest to rzecz, która świadczy
o ich otwartości, wyobraźni i pozwala ze spokojem wyczekiwać
kolejnych ich wydawnictw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz