8/16/2017

Emiter.Arszyn - 07.05.05

Niecały miesiąc temu w Poznaniu gościło na dwóch wieczorkach zapoznawczych Monotype Records, nowe polskie wydawnictwo szeroko pojętej muzyki elektronicznej. Korzystając z okazji, że płyty od wydawcy zawsze tańsze, a także że różnie z ich dostępnością w sklepowym obiegu, nabyłem między innymi „07.05.05”. Jest to zapis koncertu, jaki Emiter i Arszyn (a więc jeszcze przed połączeniem w Emiszyn) dali na festiwalu Alt+F4. Nagrany materiał nie był poddawany żadnej edycji poza masteringiem, tak więc dostajemy kawałek surowej dźwiękowej materii. Choć surowej, to jednak nie pozbawionej swoistego uroku. Zaczyna się od nerwowych, delikatnych szarpnięć, powoli narastających i obudowywanych różnorakimi brudami. Usterkowanie jako metoda tworzenia jest obecnie powszechna, ale tutaj na wykorzystywaniu dźwięków niemuzycznych się nie kończy. Mniej więcej w połowie pojawia się jeden ton podstawowy i atmosfera staje się skrajnie ascetyczna. Wokół tego dźwięku zaczynają krążyć strzępy innych, czasem poszumy, czasem podskórne pulsacje. W końcu pewnego rodzaju partnerem dla tonu sinusoidalnego staje się motyw płynącego strumienia (albo to tylko moje banalne skojarzenie, może to być szum, tylko że podobnie brzmiący do tego naturalnego dźwięku). Od tego momentu te struktury stanowią ramę dla całości i w ich obręb dostają się inne dźwięki, które starają się znaleźć sobie miejsce. 

Z zawartością płyty skojarzyła mi się twórczość Philipa Jecka (i jeszcze kilku artystów z kręgu Touch), ale chodzi bardziej o pomysł na tworzenie, niż o wynik. Polacy prezentują chyba podobne podejście do powtarzalności struktur, ich powolnej przemiany, a także cechuje ich staranie by wydobyć z każdego, nawet pozornie nieatrakcyjnego dźwięku, jego wszystkie walory brzmieniowe i aspekty faktury. Muszę przyznać, że choć album mnie nie zachwycił, to przekonał w pełni dzięki ciekawemu przebiegowi, rozwiniętemu zmysłowi narracji u twórców. Taka to krótka recenzja - jak i krótka płyta (zaledwie 30 minut) i to chyba największy mankament. Tym bardziej, że w wywiadzie dla Lampy Arszyn wspominał, że na płycie mają się znaleźć dwa koncerty. Szkoda, że tę idee zarzucono, bo przecież obu artystów niejedno ma oblicze i ciekawie byłoby posłuchać na przykład jak materiał „Emiszyn” sprawdza się na żywo, a tutaj mamy tylko próbkę z dziedziny muzyki elektroakustycznej, bez zwykłych instrumentów. 

Ale by oddać sprawiedliwość muzykom - jest to rzecz, która świadczy o ich otwartości, wyobraźni i pozwala ze spokojem wyczekiwać kolejnych ich wydawnictw.

Brak komentarzy: