Ilość wydawnictw, jakie ostatnimi czasy wpadły w moje ręce, waha się na granicy porządnego przyswojenia i przesłuchania. Póki jeszcze jakoś daję radę, postanowiłem zrobić wpis zbiorczy, gdzie chociaż pokrótce o tych różnych albumach.
Emiter był taki miły, że dał mi trzy swoje ostatnie wydawnictwa.
Emiter / Franczak - vs. poezja konkretna
W warstwie wizualnej motywem przewodnim jest wiersz bez tytułu z 1970 Gerharda Rühma, do znalezienia w nieocenionym numerze Literatury na Świecie - 11-12/2006. Także tam, pojawiające się w innym momencie, fragmenty z Jiří'ego Kolářa. Pierwsze kilkanaście minut zdominowane jest przez litery (np. na kartkach, foliogramach), potem jest ich mniej, choć też są obecne. Mamy sekwencję ujęć blokowisk i balkonów, gdzie pojawia się tajemnicza postać człowieka-jelenia, któremu następnie towarzyszymy w lesie. Jest trochę zniekształceń, pikselizacji, przenikania warstw.
Dźwiękowo jest nieco zaskakująco, zaczyna się od szumów itd, ale potem wchodzi loop gitarowo-wokalny, całkiem okej, ale zbyt długo jest eksploatowany i zaczyna mnie męczyć (głównie przez to, że głos jest wysoki). Razem z pojawieniem się blokowisk wchodzi bit, który kojarzy się z Buniowymi Historie + R, klimat jest taki trochę nieuczesanego "nu-jazzu". On też jest długo obecny, nie jest sam w sobie specjalnie ciekawy, ale wokół niego dzieją się inne rzeczy. Np. odzywa się Kurt Schwitters, którego Ursonate jest przetwarzane.
Tak więc - warto sprawdzić, a ja mam nadzieję, że będę miał szansę zobaczyć duet na żywo, bo podobno podczas CoCArtu było dobrze.
Oprócz tego dostałem album Pocztówki dźwiękowe z Dolnego Miasta, który chyba nie jest sprzedawany? a który jest wynikiem warsztatów z dziećmi w CSW Łaźnia. 27 fragmentów nieprzetwarzanych nagrań terenowych.
Linie Północne to projekt Dymitera z pisarzem Marcinem Odiją, który tutaj ujawnia się jako wokalista. Choć lubię tematykę morską itd, to mam momentami problem ze sposobem, w jaki Odija podaje tekst, ma manierę zaciągania, nie wiem, coś jak Maleńczuk bez ikry. Muzycznie pierwszy utwór w okolicach Fennesz/Sakamoto, potem gitara, raczej stonowana, w ogóle trochę mi się ten album kojarzy ze współpracą Machinefabriek i Jana Kleefstry.
Serpent podaje, że Linie i dvd wydał Sojuz, co oznaczałoby powrót do życia własnej inicjatywy Dymitera (a ciekawe, czemu wewnątrz okładki tego pierwszego pojawia się logo Monotype?).
Kolejne trzy po koncercie The Ames Room w Dragonie.
Clayton Thomas - Bad Self
Świeżynka - ponad godzina solowego Claytona (trzy utwory z 2008, jeden z 2007 i jeden z 2004), tutaj pisał o tym Andrzej Nowak. Może mówienie o "ambiencie" nie jest najlepszym określeniem, ale wiem, o co chodzi, bo muzyka jest raczej przyczajona i ukryta. Ale jeśli podchodzi się do niej z odpowiednim nastawieniem, skupieniem, to np. taka zamykająca krążek 32-minutówka, może nas zabrać w bardzo ciekawe rejony. Wydane pod szyldem Gutstring, czyli prawdopodobnie projektowała Clare Cooper. Pewnie nie będzie dostępna powszechnie, ale można zapytać Thomasa przez myspace'a, a jeśli ktoś się brzydzi, a chciałby kupić, to myślę, że mogę pomóc w skontaktowaniu.
Jean-Luc Guionnet, Ernesto Rodrigues, Guilherme Rodrigues, Seijiro Murayama - Noite
Och, piękna płyta, jedna z lepszych, jakie słyszałem w tym roku. Dwie długie, oszczędne improwizacje na saksofon, altówkę, wiolonczelę i perkusję nagrane na lizbońskiej ulicy (wyobrażam sobie, że w nocy, po deszczu). Porządna recenzja później, a tymczasem podziwiajcie okładkę (te zdjęcia jak z kamery monitorującej).
Will Guthrie - Spear
Kolejna własnym sumptem: ta 3" wydana w 2005 w Antboy'u zawiera nieco ponad osiem minut dźwięków - ale co to za dźwięki. Jak może niektórzy wiedzą, Guthrie działa (upraszczając) dwutorowo: bywa "bębniarzem", ale jest też konstruktorem, który składa swoje utwory z elementów różnego pochodzenia. Tutaj mamy to drugie wcielenie, a oprócz brzmień wydobytych z perkusji, na tą rzeźbę złożyły się dźwięki konkretne, radiowe, elektroniczne i potem wszystko było ustawiane, edytowane. Ostrzej niż podczas występu na Generze, ostrzej niż na solówkach Body and Limbs Still Look to Light i Building Blocks. Najbliżej może Cinabri - duetu z Ferranem Fagesem, z którego, jak przyznał zagadnięty przeze mnie o to, Guthrie jest bardzo dumny.
Herman Müntzig, Martin Küchen, Andreas Axelsson - Sound of Mucus
Wspominałem już o kupnie tej płytki, zdecydowałem się głównie ze względu na Küchena, byłem ciekaw, jak wypadnie jego spotkanie z Müntzigiem. Dziwnie, tego pierwszego słyszę tu najwięcej, tego drugiego bardzo mało. Küchen jest dobry, jak zwykle, ale nie robi nic takiego, czego jeszcze bym nie słyszał. Denerwuje mnie trochę śmieciowa perkusyjność pod koniec, a improwizacji jako całości brakuje spójności (ech - może takie było zamierzenie). Okładka bazuje oczywiście na plakacie do filmu Sound of Music.
Sebastian Lexer, Seymour Wright - Blasen
Sebastian Lexer, Seymour Wright blasen
Another Timbre wydało właśnie trzy płyty, które zapowiadają się bardzo ciekawie. Tu jeszcze jedna ze starego rzutu. Dwie długie improwizacje: Wright na saksofonie altowym, Lexer na fortepianie, z dodatkiem "+" co oznacza program napisany w Max/MSP do przetwarzania dźwięków. W pierwszej zajmuje się sygnałem ze swojego instrumentu, co ciekawe, choć czasem wyraźnie słychać operację przetwarzania, to nie razi to wcale. W drugiej to wkład Wrighta jest poddany obróbce, choć szczerze mówiąc, mam problemy z usłyszeniem tego. Ciągle mam wrażenie, że za mało jeszcze słuchałem tego albumu, że coś mi umyka, bo duet pozostaje raczej na niewysokim poziomie głośności i dba o najmniejsze detale.
Jak często w przypadku tej wytwórni, zawartość krążka jest przynajmniej dobra, ale jego opakowanie - mniej niż satysfakcjonujące. Mnie razi już strona internetowa labelu, z tymi ramkami i niedbale zrobionymi miniaturami okładek, gdzie napisy zamieniają się w robaczki. Okładkom płyt niby nie można nic zarzucić, ale zwykle są po prostu średnie, bezpieczne, bez pomysłu. Nie wiem, może się czepiam...
Phil Durrant, Lee Patterson, Paul Vogel - Buoy
...ale gdy trzymam w rękach takie opakowanie, to widzę, jak można rzeczy robić naprawdę dobrze. Ta płyta też zasługuje na porządną recenzję, która kiedyś oczywiście. Mocna rzecz, choć bardzo powściągliwa i stonowana.
Cathnor w opakowaniach trzyma się formatu dvd (choć nieco pomniejszonego), ale Buoy przynosi istotną zmianę, która wynika ze względów ekonomicznych. Od teraz nie ma już standardowych plastikowych trzymaków na płytę - dzięki temu opakowanie jest cieńsze i lżejsze. Cd wsadzone jest w zwykłą papierową kopertę z okienkiem, co odrobinę psuje całościowe wrażenie. Moim zdaniem idealnym wyjściem byłoby piankowe kółko, na które można nałożyć płytę.
v4w.enko - Harmonic Ratio
Takich używa np. Kvitnu, z którego dostałem ten album. Okładkę zaprojektowała Zavoloka - fajnie (jak często w tej wytwórni urozmaicające pomysły z tłoczeniem w okładce), ale czy nie za bardzo przypomina Test Pattern Ikedy?
A zawartość? Zaczyna się trochę w stylu Mego (Fässler/Roisz, Gert-Jan Prins), dynamicznie, nieco brudno, nie jest źle, potem wpadamy w dziurę o nazwie "electronica" - przyjemnych brzmień, płynnych tonów, to są tracki 12-16, które razem zabierają ponad 25 minut czyli nieco mniej niż 1/3 albumu, pod koniec wędrujemy w okolice Raster-Noton. Okej, na pewno takie dźwięki mają swoich amatorów, ale dla mnie nie jest to pozycja zbyt ciekawa.
4/14/2009
Śpieszmy się słuchać płyt, tak szybko wychodzą
tagi:
another timbre,
cathnor,
creative sources,
dizajn,
dvd,
emiter,
franczak,
jean-luc guionnet,
kvitnu,
polska,
seymour wright,
wielka brytania
napisał
Piotr Tkacz
o
13:45
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz