7/01/2009

Urodzaj płytowy trwa,

niedługo chyba kolejna reorganizacja półek.

P7015686

P7015684

P7015685

Bertrand Gauguet, Franz Hautzinger, Thomas Lehn - Close Up
Ograniczenie do czerni i bieli, graficzna asceza, uporządkowanie i prosta czcionka nadaje opakowaniu szlachetności, dostojeństwa. Z tego co wysłyszałem dotychczas, kontrastuje to z muzyką na płycie. Nie żeby była ona kpiarska, wesołkowata, ale jest bardzo żywa, ruchliwa i giętka.

P7015715
P7015716
P7015714
Günter Müller + Alan Courtis / Pablo Reche, Gabriel Paiuk / Sergio Merce - Buenos Aires Tapes
Dwie sesje Müllera z Argentyńczykami, z każdą parą na jednym krążku. Muzyka raczej wycofana, cicha, w którą trzeba wejść, co mi na razie się nie udało. Fajna czcionka, ładne zestawienie łagodnej czerwieni i lekko kremowej bieli. No i zdjęcie na okładkę kontynuujące (tak sądzę) ideę z serii Signal to Noise z wzorami tworzonymi przez architekturę, co jest w zasadzie bezbłędnym chwytem, żeby mnie kupić.

P7015688

P7015689

Jeff Gburek - Remote Provinces

Obszerne fragmenty z wszystkich trzech albumów dziś w Audiosferze, która będzie przeglądem wydawnictw z tego roku. Oprócz nich rewelacyjny Hecker (Acid in the style of David Tudor), nowinki od Scuby i Untolda, duet gitara i saksofon: Kim Myhr/Jim Denley, 16bit, Vindicatrix.

Dwa albumy zbierające starsze nagrania Petera Votavy (którego niedługo znów chyba zobaczę na żywo, hurra). W takiej masie ciężka sprawa, ale Bodyhammer mocno kopie, nawet jeśli czasami dość schematycznie.

P7015695
P7015694
P7015697
Pure - Bodyhammer
Te nachodzące na siebie warstwy i proste kąty dobrze oddają charakter muzyki.

P7015691
P7015693
P7015692

Current 909 - The Price For Existence Is Eternal Warfare
Główny kolor wyblakły, drugi jasny, choć nie "żywy", raczej jak neon reklamujący szubienicę, na tle nieba, które jest wciąż takie samo - zasnute smogiem. Komputerowość, technicyzacja, alienacja.

Dla kontrastu
P7015707
P7015708
P7015712
P7015706

Horny Trees - Branches Of Dirty Deligh
Ciekawy dobór kolorów (cedek jest szaro-błękitny), lekkie, nieco bajkowe ilustracje (inspiracja Gangiem Wąsaczy?) plus za użycie połyskujących elementów.
Przyjemny, energetyczny, ale bez szaleństw, jazz, niepotrzebnie czasem popada w manierę *rockową*. Kiedyś miałem skojarzenia z The Art Ensemble of Chicago, ale ostatnio nie mogłem ich odnaleźć.

Ach, jeszcze Luc Ferrari - to innym razem.

Brak komentarzy: