7/22/2009

Sweat? Sweet! (SWOT)

Wiedziałem, że nie mogę nie pojechać, ale też wiedziałem, że będę zawiedziony. Sweat.X zagrali w Warszawie w 1955 i choć było dobrze, to nie tak super, jak w Berlinie. Jednak - Sorry, Ghettoblaster ale z takim nagłośnieniem to za dużych blastów nie będzie. Musiałem sobie wyobrażać niskie częstotliwości, a górne czasem tak nieprzyjemnie kuły w uszy (nie jak Ryoji Ikeda, tylko jak zarzynana świnia).
No ale, generalnie okej, było "pussy on my mind", "go low, go black, go fast", "cool daddy daddy", "do you really wanna go?", "come and test me", to z samplem z Salt'n'Pepa, "Jack", jakiś nieznany mi kawałek też się zdarzył.
Dowodem na to, jak niewystarczające było nagłośnienie mógł być moment, gdy Wormstorm "złapał" niski dźwięk i powoli przesuwał go, jakby wyciągając. Ten sam trick zrobiony w Berlinie spowodował, że ściany drżały, natomiast tutaj nie przełożyło się to konkretny efekt. Z czego Wormstorm zdał sobie chyba sprawę, bo szybko zrezygnował z tego manewru.
Bez bisu, koncert zleciał mi w okamgnieniu, oczywiście wydawało mi się, że za krótko. Ale może tak było dobrze, bo gdybym jeszcze trochę musiał skakać do ich grania, to doszłoby do jakiegoś spektakularnego omdlenia.
Trochę dupa, że nie mieli swojej nowej płyty, bo bardzo chciałem kupić.
Podobno jak na Sorry, Ghettoblaster, to było mało osób. Wiadomo: kryzys, wakacje i pewnie jeszcze jakieś święto Maryjne.
Tutaj dwa filmiki z występu (dobra jakość dźwięku).

Dobrze, że oprócz tego w stolicy czekał na mnie cały wachlarz innych atrakcji, ale nie ma ich sensu tutaj opisywać.

Poza tym:
Gdybym miał polecać każdy rysunek Raczkowskiego, który mnie rozbawił, to musiałbym prowadzić osobnego bloga, ale ten to jest naprawdę coś.

No i w końcu:
OUT NOW: Całkowicie akustyczna improwizacja elektro-akustyczna.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

No no, prosimy o opis wachlarza atrakcji jakie czekały na Pana w stolicy;)

Podobają mi się żarty z Jesusem/Bogiem/itd. w tle. Amerykanie mają do tego większy dystans, a u nas tylko Raczkowski sobie pozwala.

Nie najgorsze: http://www.youtube.com/watch?v=FvaAy19DS9Q

Pan Wiesław z Łazarza (już niedługo)

Piotr Tkacz-Bielewicz pisze...

Panie, cały wachlarz atrakcji opisuję na blogu, do którego trzeba sobie wykupić dostęp (zachęcam oczywiście).
niemniej, mogę zdradzić, że wystawa kolekcji w csw jest warta uwagi (rolke też).
a mandala to chyba dobra restauracja (choć indyjskiej zupy z kurczakiem nie polecam).

Anonimowy pisze...

Gdybyś został w Wawie choćby dzień dłużej czekałyby na Ciebie większe atrakcje. Wzruszająca była walka warszawiaków o swoją halę na Placu Defilad, szczególnie w kontekście tego, co ma tam powstać w przyszłości. Wkroczyła policja, użyła siły, gazu, wody. Sztuka prze dalej z niepohamowanym rozmachem!

Rozpadlin