Nie żebym uwielbiał się znęcać nad Robertem Sankowskim, ale jego recenzja znów zwróciła moją uwagę. Tym razem płyty Lindstroma (dobra, nikt się nie pierdoli, żeby było to o przekreślone, więc ja też nie, choć mógłbym to zrobić w czasie, kiedy piszę ten nawias) Where You Go I Go Too, jak stwierdziłem przy okazji występu na CTM, jego muzyka nie bardzo mnie zajmuje, więc mniejsza o to, co z czym on "swobodnie miesza". Chodzi mi o ostatnie zdanie: "Jedna z najbardziej niezwykłych płyt ostatnich miesięcy." i zaskakująco nie o przymiotnik, tym razem będziemy się babrać z określeniem czasu. Ostatnie miesiące....hmmm? Jak wam to brzmi? Ile to ostatnie miesiące, ile czasu tym obejmujecie? Grudzień? no raczej, listopad? pewnie tak, październik? hm, hm, hm, co to było w tym październiku, już niezbyt pamiętam. Okej, a sierpień? Jeśli tak, to jestem mocno zadziwiony. Sierpień to koniec lata, a teraz mamy środek zimy, dla mnie to zupełnie nie "ostatnie miesiące".
A dla Sankowskiego? No chyba, bo album Lindstroma ukazał się 19ego sierpnia.
Dobra, ale jest jedna wskazówka dlaczego, dla Sankowskiego ten album mógł wcale nie ukazać się wtedy, kiedy ukazał się faktycznie. Wydawcą jest norweska firma Smalltown Supersound, a co znajdujemy w recenzji w GW za danymi tytuł/artysta? Sound Improvement.
Nie wiem, co oni dokładnie zrobili, przypuszczam że albo dystrybuują tą płytę w naszym kraju albo wydali ją na licencji.
Do czego zmierzam? Być może jest to tylko moja obsesja, ale dla mnie dziennikarstwo muzyczne powinno być szybkie (nie, ubiegnę nieistniejących kontrujących, pospieszne). A jeśli nie szybkie, to chociaż na czasie. Bo to, że coś jest "nowe", jest największym słowem-zaklęciem obok tego, że coś jest "alternatywne". Najlepszym lepem na słuchaczy i miłym wnioskiem dla piszącego, bo wszak umie dostrzegać to, co dobre w ostatnim czasie (miesiącach).
Jeszcze zmierzam do tego, że obecnie jeśli ktoś się interesuje muzyką, to ma też inne źródła informacji poza krajowymi, internet kipi od tego co jest naprawdę nowe, co się obecnie dzieje. (A już nawet to pomijając to pamiętam, że HCH trochę chyba propsowali Lindstroma w swojej audycji?) Zmienia się hierarchia, recenzent nie jest wszystkowiedzącym objawiającym swoje odkrycia, no chyba że w GW ciągle tak to widzą?
/////////
Żeby zakończyć czymś ciekawym, sprawdziłem sobie Tetsuo Kogawę, który wystąpi na festiwalu, na który, jeśli wszystko dobrze pójdzie, polecę. Pan się zajmuje radiem, pisze między innymi coś takiego: In the core of the movements, "micro" of micro radio meant something beyond the mere size of transmitting power and service area. It connotes something qualitatively different. micro means diverse, multiple, and polymorphous. If micro does not mean small in physical size, then even physically bigger radio station could become micro. Micro radio is an alternative to mass medium and global communications that could cover the globe with the qualitatively same and patterned information.
2/14/2009
Cheapcore (rave like a mustard)
napisał
Piotr Tkacz-Bielewicz
o
00:12
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz