15 czerwca ukazuje się epka Ovala Oh, pierwsze wydawnictwo od 9 lat. Miałem sposobność słuchać tego materiału - o tym za chwilę.
Przed słuchaniem przypomniałem sobie wrażenia z poznańskiego koncertu Ovala i wywiad, jaki potem z nim przeprowadziłem. W kontekście nowych utworów warto zwłaszcza przywołać obecne wtedy "sample gitary akustycznej, chwilami przypominające pozytywkę" i "wyraźne perkusyjne, blaszane sample" - czy były to już przymiarki do nowej kolekcji Oh?
W wywiadzie uderzyły mnie słowa: "Nie jest to, więc typowe podejście do brzmienia w sensie pisania utworu bądź generowania dźwięku przy użyciu modułów dźwiękowych, instrumentów wirtualnych bądź analogowych. Następnym krokiem zwykle jest komponowanie a potem realizacja, reszta to projektowanie brzmienia." Bo nowe utwory są odejściem od tej metody, zostały "napisane", co zresztą sugerował już press release (przeszarżowany, nawet jak na press release).
W tej chwili nie przychodzi mi do głowy artysta, którego nowego wydawnictwa oczekiwałbym tak bardzo, jak Ovalowego. Przy tym jednak: ostatnio wróciłem do ovalprocess i podczas słuchania stwierdziłem, że tam się ciągle tyle kryje, że mógłbym w zasadzie ciągle wracać do już wydanych przez niego albumów.
Czy w takim razie nowy materiał był mi potrzebny i czy mógł mnie nie zawieść? Odpowiedzi nie stuprocentowo pewne, ale jednak skłaniałbym się ku "nie". A na pewno nie takie wydawnictwo, które w pierwszej linii ustawia folkotronicowego potworka "Hey". Jest i gitarka, i automat perkusyjny (czy może "żywa perka"?), niby jest również coś elektronicznego z "dawnego" Ovala, ale pasuje to jak pięść do nosa. Nie wiem, czemu najgorszy (i najdłuższy) utwór jest na początku, ale nie sądzę, żeby umieszczenie go tam było przypadkiem.
Trochę trudno otrząsnąć się po takim starcie, ale potem jest lepiej. Choć nadal nie ma tego, za co tak uwielbiam Ovala: spoistości, jednorodności, tej masy brzmieniowej, w której można się zanurzyć. Dla mnie jest to nieudana i nieprzekonująca próba zmiany podejścia, którą postrzegam w kategoriach zabrudzenia i rozrzedzenia świetnie funkcjonującej materii. Jest też nieprzyjemne poczucie niepewności, zastygania w pół kroku, wchodzenia w ślepe uliczki, zamiast Ovalowego pływu czy może posuwu.
Zapewne jestem typowym przypadkiem fana, który tak ukochał artystę, czy etap (chociaż w przypadku Poppa trudno to tak określić) w jego twórczości, że teraz broni mu "prawa do rozwoju" i chciałby, żeby kopiował on dawnego siebie. Cóż, tak i nie, bo jestem ciekaw nowych pomysłów Ovala, ale zarazem - nie takich pomysłów (bo mam wrażenie, że to nie są zupełnie jego, własne, oryginalne, pomysły).
Ale może powinienem po prostu słuchać bardziej, żeby wysłyszeć ciągłość, którą zauważono w tej recenzji: "And yet, this new incarnation of Oval has more in common with their classic phase than may be apparent at first sight. Dreamy Rhodes-elegy and quasi-title-track „oh!“, pastorally swooning „hmmm“ or the slow-motion rotation of „sediment“ hinge on the same irresistible contrast between cool, surgical source materials and defiantly romantic textures as piece like „Textuell“ (off Ovalprocess). While the latter, however, was marked by a mysterious flow, these new pieces are entirely frank about the techniques employed to create them."
Podejrzewam, że wystarczy chwilę poszperać w sieci, żeby ściągnąć tę epkę, ale dla tych, którzy brzydzą się takim procederem, możliwością posłuchania wydawnictwa jest Audiosfera, gdzie na koniec audycji puszczamy po jednym kawałku, a w wydaniu dzień po premierze zapewne więcej.
5/28/2010
Oval - proces zmian
napisał
Piotr Tkacz
o
00:36
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
na koniec audycji. no panie Piotrze, zlituj się pan!
postaram się
ms
Prześlij komentarz