Dziś trochę przypadkiem trafiłem na Raport o stanie muzyki polskiej Instytut Muzyki i Tańca. Chociaż na razie istnieje w wersji wstępnej (a udostępniony po to, żeby można było zgłaszać uwagi, czas do soboty), to już jest ciekawą lekturą.
Ja zacząłem od rozdziału "Muzyka alternatywna" autorstwa Antoniego Beksiaka. Zaskoczyło mnie szybkie, sprawne i przekonujące wybrnięcie z problemu, co oznacza tytułowy termin. Smuci, boli i męczy trochę częste odnoszenie owej muzyki do modelu kompozytorskiego (że tak to ujmę w skrót myślowy), jakby to on był jedyną dopuszczalną normą, a ta muzyka to jakiś zestaw dewiacji, odchyleń, które trzeba wytłumaczyć i ująć ze względu na normę.
Mój ulubiony fragment:
Podobnie jak w przypadku nowej twórczości kompozytorskiej, rozpoznanie krytyczne tego rodzaju muzyki jest nikłe, mimo stosunkowo licznych publikacji, powstających jednak w sposób oddolny, przy niewielkim zainteresowaniu zawodowych krytyków i badaczy. Piśmiennictwo jest wyjątkowo rozproszone i wymaga gruntownego przebadania. Nadto istotnym czynnikiem w tej dziedzinie jest nierzadki brak szerszej perspektywy autorów wobec opisywanych zjawiska: są to osoby mające wiedzę typu „wszystko o niczym”.Przejdźmy akapit, to dostaniemy dokładkę:
W przypadku opisywanych zjawisk jest to jednak jeszcze bardziej wyraźne niż w kręgu twórczości kompozytorskiej, która wszak dysponuje grupą formalnie wykształconych krytyków i strukturą odniesienia w postaci historii muzyki XX wieku. Stąd pozycja poszczególnych artystów w świadomości odbiorców bywa niezasłużenie wysoka, wypracowana metodami pozaartystycznymi,Czy naprawdę to bolączka tak wyraźna tylko dla "opisywanych zjawisk"? Ja nie wiem nawet, czy to bolączka, czy nie po prostu stan rzeczy, sposób w jaki funkcjonuje, najszerzej pojęty, rynek muzyczny?
takimi jak działalność organizatorska, umiejętność autopromocji, współpraca z przedstawicielami
innych dziedzin sztuki.
Idąc dalej, można by się przyczepić (jeśli przykładać do tego takie znaczenie), czy obecność recenzji polskiej muzyki w "The Wire" jest regularna, albo czy faktycznie nie zaistniała ona, choć trochę, jako "zjawisko odrębne i wyraziste" po artykule z zeszłego roku?
Kolejna rzecz, to niejasne uwagi dotyczące Karkowskiego, czy naprawdę jest on "persona non grata w polskim środowisku kompozytorskim"? Moim zdaniem jest on nie tyle niemile widziany, co najzwyczajniej w ogóle "niewidziany". Chyba, że mowa o innym środowisku kompozytorskim?
To takie w sumie drobne rzeczy, a równoważą je całkiem dobrze spostrzeżenia o festiwalach i roli technologii. Oczywiście nad tym wszystkim unosi się zasępienie, czemu ten rozdział jest taki krótki, czy "muzyka alternatywna" nie zasługuje na tyle miejsca, ile "muzyka współczesna" opisywana przez Andrzeja Chłopeckiego? Ale być może końcowa wersja raportu przyniesie bardziej wyczerpujący opis.
A wam jak się czyta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz