Tak jak w przypadku Meksyku mogło mi się wydawać, że wiem cokolwiek o tym, co się tam filmowo dzieje (chociaż nie umiałbym z głowy przywołać ostatniego tamtejszego obrazu, jaki oglądałem), to w przypadku Kolumbii nie mam raczej żadnego pojęcia. Znów więc chwała Festival Scope za danie szansy na rzut okiem na nieznany teren.
Zacząłem od największego kalibru - Todo comenzó por el fin Luisa Ospiny, pokazywanego między innymi w Toronto. Niech was nie przeraża czas, to się naprawdę da obejrzeć. Oczywiście film mógłby być krótszy, ale w końcu facet podsumowuje swoje życie, więc nie ma co się dziwić, że zagłębia się w różne wątki i sytuacje. Można się sporo dowiedzieć o tzw. Cali Group, mnie to zainteresowało, zamierzam się zagłębić w ich twórczość.
I nie bójcie się, to nie jest film szpitalny (tylko na początku), a potem wciągająca, pełna zawirowań podróż przez życie (z) filmem, teatrem, literaturą.
Dla przeciwwagi trzy krótkie metraże. La impresión de una guerra Camilo Restrepo (nagroda w Locarno), tyle momentów mnie w nim ujęło, że poświęcę mu osobny post. Niewiele ustępuje mu El Edén Andrésa Ramíreza Pulido. Jest w tym filmie coś z atmosfery dzieł Apichatponga.
Ja tam lubię takie dziwne filmy jak Santiamén Williama Vegi. Zwłaszcza, jak przypominają o Chrisie Markerze, wiecie - Japonia, śnienie. A tutaj jeszcze wiersz Eliota. Tak mnie ten reżyser zainteresował, że sprawdziłem jego poprzednie dokonanie (pokazywane w Cannes) La Sirga. Też warto, opowiada o nim tutaj.
Ja tam lubię takie zwykłe filmy jak Anna Jacquesa Toulemonde Vidala (też scenarzysty W objęciach węża). Bardzo dobry film, więcej tutaj.
Ja tam nie wiem, ale jakoś trudno mi z pełnym przekonaniem polecić Días extraños Juana Sebastiána Quebrady. Niby wszystko okej, ale czegoś brakuje. Sytuacje, które znam lub które łatwo mi sobie wyobrazić, ale po prostu pokazane. Zabrakło jakiegoś ich ujęcia, nie chcę powiedzieć, że wyciągnięcia wniosków, ale choćby próby refleksji, jakiegokolwiek spojrzenia z zewnątrz lub nawet pod innym kątem. No ale złowiłem trochę ładnych obrazków, wiadomo - czarno-białość pomaga zawsze, więc można chociaż popatrzeć.
6/14/2016
Cartagena International Film Festival 2016 (wpatrywanie cz. 21)
tagi:
andrés ramírez pulido,
camilo restrepo,
jacques toulemonde vidal,
juan sebastián quebrada,
kolumbia,
luis ospina,
william vega
napisał
Piotr Tkacz-Bielewicz
o
13:59
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz