1/22/2012

spieszmy się słuchać płyt, tak szybko wychodzą (22.01.2012)

Ponieważ 2012 jeszcze tak młody, to złamię swoją zasadę pisania tutaj o płytach z bieżącego roku i zajmę się kilkoma z 2011, które dopiero niedawno do mnie dotarły.

Anett Németh A Pauper’s Guide to John Cage

Dwie kompozycje (27 i 17 miniut), gdzie pojawiają się klarnet, fortepian, odgłosy przedmiotów (również subtelnie przetworzone) i nagrania terenowe.
W wywiadzie na stronie wydawcy autorka opisuje swoje zamierzenia zarazem trafnie podsumowując to, co stanowi o sile jej muzyki:

the skill is to touch or illuminate something particular or beautiful that dwells unnoticed in the folds of the everyday. So, for instance, if you simply play back a field recording made on a city street it quickly becomes boring, but for me composing is partly about struggling with that sort of mundane material, moulding it, adding to it, working it to make suggestions and intimations of other things, but without losing the grounding in the everyday sonic world.
Pierwszy raz miałem okazję posłuchać tej płyty późno w nocy i te okoliczności tak dobrze pasowały do muzyki, że na razie nie zamierzam jej sprawdzać w innej sytuacji. Świetnie słucha się tego względnie cicho przez głośniki, kiedy nagrania terenowe mogą symulować otoczenie, jak i przez słuchawki, gdzie wszystkie detale mamy jak na dłoni. Németh ma ucho zarówno do szczegółów, jak i do całościowej struktury. Osią jest w zasadzie fortepian, ale obecny tak nienachalnie, że nie dominuje innych, nawet mniej znaczących, elementów. Lubię taką muzykę, która się nie narzuca, ale jeśli chce się w nią wejść, to w głębi jest wiele do znalezienia.

Ryu Hankil / Choi Joonyong / Hong Chulki Inferior Sounds

Z grubsza biorąc, u improwizujących Koreańczyków nic nowego. To nadal ten sam mikrokosmos szmerów, zgrzytów i pisków. Plus trochę ciszy dla równowagi. Hong Chulki używa gramofonu, Choi Joonyong odtwarzacza cd, Ryu Hankil werbla i maszyny do pisania. Przy okazji polecam ten album tego ostatniego, a odradzam przydługi duet z Jasonem Kahnem, oba wydawnictwa zresztą jeszcze bez grania na maszynie.
Ci którzy znają już ich działalność, Inferior Sounds raczej się nie rozczarują. A ci którzy nie widzieli jeszcze płyt z Balloon&Needle, będą mieli okazję się uśmiechnąć na zmyślne opakowanie. To zresztą nie pierwszy raz w tym wydawnictwie, fajnie, że komuś chce się tak kombinować.


Quadrat:sch + Zeena Parkins / Herbert Pirker Stubenmusic

Przyjemna rewitalizacja muzyki folkowej nakładem col legno. Quadrat:sch to kwartet złożony z cytry akordowej (Christof Dienz), kontrabasu (Alexandra Dienz), dulcimera (Barbara Romen) i kontrgitary (Gunter Schneider). Ten ostatni instrument może być wskazówką, jaki region zainteresował muzyków, bowiem ta gitara jest spotykana w muzyce austriackiej i alpejskiej. Na pierwszej płycie zespół płynie sobie przyjemnie i bez zaskoczeń, na szczęście nie jest tak milusio jak u Schrammlów. Jakiś idący z duchem czasu i aspirujący do bycia trendy Heurigen mógłby spożytkować takie granie.
Na drugim krążku kwartetowi towarzyszy Parkins na jakiejś endemicznej harfie i Pirker, perkusista, który współpracował m.in. z Louisem Sclavis, Maxem Naglem czy Wolfgangiem Mittererem. Harfę trudno wyłowić spośród dwóch pozostałych instrumentów strunowych, ale wkład perkusyjny słychać i dobrze robi on całości, kierując ją w nie tak ściśle zorganizowane rejony. Choć nadal obywa się bez szaleństw, które może by i nie zaszkodziły tej muzyce.

Ural Umbo Delusion of Hope

Drugi album duetu Reto Mädera (znanego jako RM74, którego wspólną płytę z Ralfem Wehowsky'm Pirouetten bardzo polecam) i Stevena Hessa (znanego pewnie najbardziej z udzielania się w Pan American, ale warto też sprawdzić jego trio Haptic).
Zaczyna się obiecująco, 9-minutowym (najdłuższym w zestawie) mrocznym, ciężkim, stopniowo gęstniejącym utworem. Następny niestety niszczy tak umiejętnie zbudowany klimat dość topornym (rytmicznie) waleniem w perkusję. Rytm pojawi się jeszcze dwa razy: najpierw grubiańsko-marszowo a potem wprowadzany nieudanie (i bezcelowo) w najlżejszy (niemal pastelowy) fragment albumu. Zapewne nie jestem idealnym odbiorcą tej produkcji, bo ani nie znam poprzednich dokonań duetu, ani nie mam doświadczenia w (black / doom) metalu, którym panowie się inspirują. Jednak mimo zastrzeżeń do ociężałości perkusji, to Ural Umbo zainteresowali mnie na tyle, że przy okazji zagłębię się w ich dorobek.

Brak komentarzy: