Zbigniew Karkowski / Julien Ottavi Argosh (ściągnij) Kolejne ujawnienie jednego z moich "małych mistrzów", bardzo godne uwagi. Żeby było jasne: mam na myśli Ottaviego. Oczywiście, jak zobaczycie, że ma stronę noiser.org, to możecie sobie pomyśleć "arogancki żabojad", ale w jego przypadku to nie przechwałki. Pamiętam (niezbyt dokładnie), że kiedyś rozmawialiśmy z Patrykiem, o interesujących nas impulsach, czy tendencjach, jakie docierają do nas ze strony *muzyki noise'owej* i Patryk rzucił hasło "świadomy noise". Nie przystąpiliśmy do jego dokładnego zdefiniowania wtedy, ale myślę, że nadawałoby się do opisania tego albumu. Panowie mogą wiele, ale wiedzą też, że nie muszą wszystkiego. Ze zgromadzonego arsenału korzystają powściągliwie, właśnie - świadomie. Wyjątkami bywają końcówki utworów, w których czasami (najbardziej w pierwszym) jakby zaczynało im się spieszyć, żeby dorzucić jeszcze swoje trzy grosze albo nawet jakiś większy nominał. Interpretacyjne (po)szlaki: Argosh to miejscowość (miejsce?) w Iraku, "Fang" znaczy kieł, ale był też taki punkowy zespół, "Hito" znaczy człowieka po japońsku, "Ryon" to imię z języka gaelickiego.
Sébastien Bouhana Tambour, pas tant (ściągnij) Punkt wyjścia ten sam co u Anteza i u Ingara Zacha (przynajmniej kiedyś) - położyć bęben na płasko. Bouhana umieszcza na membranie różne przedmioty a potem w nią uderza. Dzieje się dużo, czasem znienacka spada na nas nawałnica, ze względu na charakter dźwięków skojarzenia z burzą są uprawnione. Zdaję sobie sprawę, że podobnie jak w przypadku Argosh, dla niektórych dopuszczalnymi dawkami będą pojedyncze utwory słuchane osobno. I wcale nie będzie to zła droga, a może być to stopniowane przyzwyczajanie, przez które da się zajść dalej.
Kevin Parks / Alice Hui-Sheng Chang Confessions of a middle school guidance counselor (ściągnij) Zarówno Bouhana, jak i ta para to nazwiska dla mnie nowe (słyszałem _o_ Parksie, bo gra w duecie z Joe Fosterem). To jest duża zaleta netlabeli, że inwestując tylko czas, a nie pieniądze, można odkryć nowych artystów. Zresztą Homophoni, które wydało Confessions... śledzę na bieżąco (kiedyś napisałem o nim tekst, który jakoś przestał być mój). Zawiedziony wydawnictwami Fraufraulein i Bryana Eubanksa, zajrzałem pod numer 45 w katalogu wytwórni. Bardzo przyjemna niespodzianka, zwłaszcza dla fanów Ami Yoshidy (do których się zaliczam). Chang raczej nie uniknie porównań z niesamowitą japońską wokalistką, ale też od razu da się wyczuć, że operując głównie w tym samym (bardzo wąskim zakresie) stara się powiedzieć coś swojego. Do tego uważnie dozowana gitara i elektronika Parksa, całość bez oczywistej dramaturgii, a jednak wzbudza zainteresowanie.
Ferran Fages / Lali Barrière Novosibirsk e.p. (ściągnij) Homophoni powstało z inspiracji Con-v, którego wydawnictwa swego czasu (tak z grubsza: do nr. 33) rzeczywiście mogły pobudzać siły i zapędy twórcze. Potem więcej w jego katalogu spadków niż wzniesień. W sumie ta 24-minutowa epka też nie do końca mnie przekonuje, ale chętnie upatrywałbym przyczyny tego w moim znudzeniu improwizacją elektro-akustyczną, a nie niedostatkach muzyków. Fages, człowiek wielu talentów, postać rzecz jasna nieobca (np. Cremaster, czy inne projekty z Costa Monteiro) tutaj w duecie z Barrière, obydwoje używają elektroniki, przedmiotów, mikrofonów kontaktowych. Niby wszystko jest jak trzeba, nieoczywiste dźwięki, niespodziewane zestawienia, ale mnie jakoś nie chwyta. Mi pomaga odbiór przez słuchawki, gdzie przynajmniej wszystkie szczegóły da się usłyszeć. Z tegorocznych wydawnictw Con-v wytrzymałym warto polecić Bena Owena.
11/26/2011
spieszmy się słuchać płyt, tak szybko wychodzą (wydanie netlabelowe)
tagi:
ahs chang,
bouhana,
con-v,
ferran fages,
francja,
homophoni,
insubordinations,
k parks,
ottavi,
uzusounds,
zbigniew karkowski
napisał
Piotr Tkacz-Bielewicz
o
16:43
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz