Na tę płytę długo trzeba było
czekać, ale wspaniały efekt udowadnia, że naprawdę mądrość
zawiera się w przysłowiu, że lepiej późno niż wcale. Anna
Zaradny w ogóle nie spieszy się z wypuszczaniem kolejnych
produkcji, chyba ciągle wystarczy palców jednej ręki, aby policzyć
jej dorobek płytowy. A na pewno jest to pierwsze albumowe ujawnienie
jej działań kompozytorskich z użyciem laptopa.
Nie udało mi się usłyszeć w muzyce
sugerowanej w tytule barwy, ale cykliczność już tak. Przez to
krążenie, zapętlanie i kolistość płyta kojarzy mi się z
„Noonbugs” Pure'a. Albumy łączy też poziom skomplikowania, czy
raczej dbałości o detal i myślenie wieloma planami. „Mauve
Cycles” jest jednak jaśniejsze niż płyta Pure'a, a Zaradny
wykorzystuje zupełnie abstrakcyjne dźwięki, podczas gdy u
Austriaka część odnosi się/sugeruje instrumenty akustyczne.
Na krążku znajdują się dwie
kompozycje o długości 25 i 13 minut.
Znaczną część obwodu pierwszej
stanowi pojawiający się około 9 minuty rytm (nie bit), bo w
zasadzie, choć stopniowo coraz bardziej rozmazywany, jest obecny do
końca. Najbardziej przysadzisty w okolicach kwadransa, z całkiem
ciężkimi dołami, a jego późniejsze przekształcenia przypominają
nieco te charakterystyczne dla studiów eksperymentalnych i muzyki na
taśmę z lat 60.
W drugim średnicą jest ciągły
dźwięk o powoli wzrastającej częstotliwości, która osiąga (po
połowie) pułap nie bardzo wysoki, ale na tyle, żeby stać się
elementem przewodnim. Jednak motyw ten choć elegancki nie jest
gładki, wypolerowany – pojawiają się na nim rysy, pofałdowania,
co jest zresztą pomysłem konstrukcyjnym tego albumu. Podział
czasowy wyznaczony przez jakąś drobną składową może nałożyć
się na inny, nawarstwić na nim, jakby wnikając i zmienić jej
brzmienie. Pomyślcie o takich „kolistych” czynnościach, jak
mieszanie cukru w herbacie lub ukręcanie ciasta: łączenie się
elementów, włączanie, wcielanie.
Uważne podążanie za dźwiękami w
celu wyśledzenia stałych „loopów” nie zda się na wiele,
ogarnięta w jednym momencie regularność, w kolejnym wygląda
zupełnie inaczej, zasilona niepozornym, marginalnym składnikiem,
krążącym wokół niej. Jedyną stałą rzeczą jest zmiana.
Oraz to, że Musica Genera wydaje
świetne płyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz