Trochę nowości (choć nie wszystkie bardzo nowe) przesłuchanych i poniżej opisanych (czasem może zbyt oględnie, ale jeśli ktoś zagadnie w komentarzach, to gotów jestem rozwinąć):
Mika Vainio Life (...It Eats You Up)
Cóż, nadal najmocniejszym momentem w solowym dorobku Fina pozostanie dla mnie Revitty, ale ten album (wydany przez Editions Mego) na pewno jest warty uwagi. Główną rolę odgrywa na nim gitara, oczywiście nikt tu nie rzeźbi solówek, ale instrument ten dominuje choćby przez to, że określa paletę brzmień. Jak zawsze - jest mrocznie, ale w trochę innych odcieniach, nie tak daleko od niektórych nagrań Xeli (mój brat zwrócił uwagę, że może kojarzyć się z Pure'm). Trudno to zdefiniować, ale jakby bardziej "ludzko" niż "maszynowo", co nie znaczy wcale, że lżej, łatwiej. Przeszkadza mi trochę niespójność całości, która jest wynikiem kilku utworów z bitami. Jednak bez tego mogłoby się stać trochę jednostajnie.
Jessica Kenney & Eyvind Kang Aestuarium
Żeby pozostać przy eMego: jest to pierwsze wydawnictwo sub-labelu Ideologic Organ, którym kieruje Stephen O'Malley. Pierwotnie wydany w 2005 duet na głos i altówkę (+ w ostatnim utworze perkusjonalia), którego efektem jest bardzo surowa muzyka, jako punkt odniesienia mogłaby służyć twórczość Nilsa Øklanda wyabstrahowana z folku. Wydaje mi się, że ze względu na atmosferę mogłoby to trafić do fanów "holy minimalism", ale właśnie ta surowość sprawiłaby im problem, bo pozwala ona nazwać tę muzykę zbyt prostą, czy wręcz nudną. To oczywiście kwestia nastawienia, wyczulenia na detal, bo jest tu wiele zadziwiających współbrzmień i dryfujących alikwotów. Inna sprawa, że nie jest to płyta na lato, no chyba że na takie, jak obecnie mamy, że kolejny dzień leje.
Liberez The Letter
Podobno to pierwszy album tego projektu, chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby ten Liberez był kontynuacją tego. W składzie tamtego przecież John Hannon i Pete Wilkins, obecni i tutaj. Do nich doszlusowali Tom James Scott i Nina Bosnic. Tak czy inaczej: ten album wydała Alter prowadzona przez połówkę Birds Of Delay, ale nie to mnie skusiło. Do posłuchania zachęciła mnie okładka, która może być dobrym prologiem dla dźwięków. Dominuje atmosfera zabrudzonej melancholii i zmęczonej alienacji. Jednak atmosfery nie wystarczy na cały album, który rozwija się według zasady spadającego napięcia. Zaczyna się dość agresywnie, chwilami nawet brutalnie, ale potem energia wygasa. Tłumaczę sobie, że ustępuje miejsca zabiegom transującym, ale nie wypadają one zbyt przekonująco. A poza tym, przywoływanie Roberta Ashley'a jako inspiracji dla zastosowania głosu jest już przegięciem.
Sigha I Am Apathy, I Am Submission, HF029, The Politics of Dying
Teraz jak już wiem, jak wymawiać ("Saja"), to będę polecał wszystkim na prawo i lewo. Zastanawiam się, czy to będzie rok przełomowy dla Sigha, który jest moim faworytem od początku, od podcastu i singli dla Hotflush, kiedy niektórym wydawało się jeszcze, że tworzy on dubstep. Teraz, gdy remiksują go Ruskin i Dettmann, już chyba nikomu nie przyjdzie do głowy taka kategoryzacja. Sigha robi techno i robi to dobrze. Jeśli ktoś nie poczuje przesytu po tych trzech wydawnictwach wypuszczonych w krótkim odstępie czasu (z których mi najbardziej przypadło I Am Apathy... - nie tylko ze względu na tytuł), to może sprawdzić też jego niedawne miksy. Ten zwięzły dla Boiler Room i ten dłuższy, w ramach zastępstwa w Rinse FM, Sigha nie jest tutaj zbyt gadatliwy, ale to dobrze, bo dzięki temu flow miksu bardzo zyskuje.
(Przy okazji: czy ktoś słuchał tegorocznych podcastów Hotflush? co warto?)
Wracając do wątku płyt na lato, to zdecydowanie polecam Space Is Only Noise Nicolasa Jaara i Me Me LOL. Chociaż ta druga w kilku miejscach wystaje znacznie poza tę kategorię (co wychodzi jej tylko na zdrowie).
A co sądzę o Inside Piano Friedla można przeczytać tutaj.
7/21/2011
Przegląd nowości
napisał
Piotr Tkacz-Bielewicz
o
20:32
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz