Akurat tak się złożyło, że wczoraj zostały opublikowane dwa moje teksty: jeden o poznańskiej odsłonie Avant Artu a drugi o pozostałych wrześniowych wydarzeniach. Dość nietypowo, bo nie minęło wcale dużo czasu od ich napisania, co jest moim utrapieniem zwłaszcza jeśli chodzi o takie teksty aktualnościowe, ale tak naprawdę o wszystkie, bo jak już coś napiszę, to zaraz wychodzi, że chciałbym się do tego odnieść np. w dyskusji. A nie mogę, bo czekam na publikację. W sumie to lubię najbardziej w blogowaniu -- piszę kiedy chcę i mogę to od razu puścić w świat. Co gorsza w podlinkowanym tekście nie wspomniałem nawet o wszystkich wrześniowych wydarzeniach, bo musiałem go wysłać do redakcji wcześniej, wobec czego odbywające się ostatniego dnia miesiąca Rytmy Marcina się nie zmieściły. A to one stały się naprawdę ostatnim plenerowym wydarzeniem. Podczas wieczornego występu Fanfara Avantura było już trochę chłodno, ale można się było rozgrzać ruszając się, do czego ta muzyka bardzo zachęcała. Wcześniej grały Drogi Krajowe, które mnie nieco rozczarowały, już mniejsza o obowiązkowy pogłos na saksofonie, ale nie rozumiem, jaką funkcję pełni tam elektronika. A przedtem Michał Giżycki zmagał się, grając solo, z audiosferą ulicy, co było ciekawe, dopóki Niesamowita Sprawa nie zaczęła dominować swoją próbą dźwięku. Przed zgiełkiem ulicy na bardzo ładne podwórko mądrze schował się IA PATNEPI, zespół pod wodzą Basi Wilińskiej śpiewający pieśni gruzińskie. Piękne to było.
Lucie Páchová Крънджилица + Paweł Kulczyński Biosignatures
Te dwa albumy złożyły mi się w parę, nie dlatego, że poznałem je w krótkim odstępie czasu, ale ze względu na to, że na obu pojawiają się nagrania terenowe i to w zestawieniu z innymi dźwiękami, co zrobione jest na różne sposoby, bo u Páchovej trudno je rozróżnić, a u Kulczyńskiego stoją nieraz w opozycji. Ale sporo łączy te materiały jeśli chodzi o koncepcje, bo oba są o utracie, o odchodzeniu, o tym co ukryte. I na razie tyle, bo o nich też będę gdzieś pisał -- nie chcę zapeszać, ale to będzie debiut, który mnie bardzo raduje.
Felipe Orjuela El Derroche + KAIFO Rural
Dwa materiały łączące szacunek do tradycji z chęcią zrobienia czegoś swojego. Zwłaszcza ten KAIFO to dla mnie rewelacja, rzecz cool w obu znaczeniach tego słowa, z klawym retro sznytem.
Gili Loftus & David Eggert Down with Romanticism: Recital 1869 (Part 1) + Cassandra Miller Traveller Song / Thanksong + Mikado Koko Untold Melodies 果てなき旋律 + Kayo Makino & Tori Kudo Ein Traum für dich
Podbijam stawkę dając parę par. Znów można by o tym myśleć jako dialogu z tradycją, ale takim krytycznym, czy, jak chcą Loftus i Eggert, rewizjonistycznym. Drugą parę łączy oczywiście Satie, którego Mikado Koko odgrywa przy pomocy nowych technologii, co ujmuje jako „post-digital piano”, a Kayo Makino i Tori Kudo ciekawie dialogują z konceptami z Vexations i muzyki meblującej niejako przegrywając się przez Satiego (tak jak Cage przepisywał się przez Joyce'a). Miller z kolei się przez tradycję prześpiewuje.
Aubusson Véhicule + timmi Theosis
Tu nie umiem wyjaśnić... może coś w rodzaju niespokojnego spokoju?
Na koniec chciałem oznajmić światu, że przeczytałem Slumberland Paula Beatty'ego i polecam i chętnie przyjmę polecajki książek w tym typie (cokolwiek by to miało znaczyć).
A już naprawdę na koniec daję znać, że możecie mi postawić kawę -- a więcej kawy to, wiadomo, więcej pisania.