5/01/2023

dziennik aktywności (za marzec i kwiecień 2023)

 Czekałem z podsumowaniem marca na tekst, w którym opisywałem Amando, Niewidzialnych966 i koncert w Farbach. Ale już mi się nie chce czekać z kwietniem, który zrelacjonowałem dla Kultury u Podstaw, tym bardziej, że nie zmieścił mi się tam Next Fest. A chciałbym to doświadczenie jakoś odnotować, choć, tak jak przewidywałem - nie jestem na pewno jego docelowym odbiorcą. To, co przeszkadza mi najbardziej na większych festiwalach, czyli bieganie od sceny do sceny, tutaj jeszcze się intensyfikuje, w zasadzie to jest zasadą organizującą całość. Postanowiłem też nie bojkotować inicjatywy, mimo że w jej ramach odbył się warsztat Spotify dla artystów. Stwierdziłem, że potraktuję to jako okazję do poznania muzyki, której w większości inaczej bym nie posłuchał. A skoro koncerty trwają po pół godziny, to po dziesięciu minutach powinienem już mniej więcej wiedzieć, co to będzie. Dlatego z kilku właśnie wtedy wyszedłem, żeby pójść na inny (bo przecież na pewno będzie ciekawszy, fajniejszy, itd). Zacząłem od Krzewów w Dragonie, kameralny MDK wydawał się dobrym otoczeniem dla tej muzyki, ale też był nabity ludźmi, więc nie było żadnego wrażenia intymności. A ta muzyka na tym właśnie się opierała, czasem była niczym piosenka śpiewana przy ognisku, więc idealnie by było słuchać jej w ogóle w wydaniu akustycznym. Próbowałem jednak wejść w tę muzykę, coś z tej atmosfery ocalić, zachęcały do tego nieoczywiste teksty, ale nagle zburzyły efekt nagrane chórki puszczone za głośno, a w kolejne chyba harmonijka. Poszedłem do Sceny na piętrze na Helaine Vis, fachowe granie, trochę może nowofalowe, zupełnie nie moja bajka. Potem Mnoda Pod Minogą - wkręcająco, zadziornie, na początku może coś nie tak z brzmieniem, ale potem się zrobiło lepiej. W Dublinerze podczas USO 9001 rozbolała mnie głowa, bardziej chyba z zaduchu i gorąca, ale nie pomogło, że trio, zapowiadane jako erupcja młodzieńczej energii, wnerwiło mnie wykalkulowaną, efekciarską, w sumie bezpieczną i schematyczną grą. W zapowiedzi nazwano ich Cool Kids of Jazz, co wydało mi się całkiem zabawne, ale potem nabrało to nowego sensu. Postanowiłem odpuścić ambitny plan dotrwania do Ikarvs w Tamie i wróciłem do domu. Ale też obiecałem sobie, że następnego dnia będę bardziej wytrwały. Znów zaczynało się obiecująco i przyjemnie, ale już przy trzeciej piosence Ciepłych Brejów odniosłem wrażenie, że to jednak na jedno kopyto, nawet jeśli różne tempa, to te biciki takie miękkie. Próbowałem się wgryźć wtedy w teksty, ale większości się domyślałem, a nie słyszałem je. Pure Bedlam okazało się zupełnie nie dla mnie, podobnie jak Odium Humai Generis, trochę lepiej było na Nene Heroine, ale najlepiej było wyrwać się z festiwalowego kieratu i zjeść zapiekankę z Teatralki. Akurat żeby wrócić na Etnobotanikę, która niestety zbyt ładnie i przewidywalnie, Hinode Tapes już lepiej, ale bez zachwytów. Sobotę zacząłem od panelu dyskusyjnego (tak, wszak ten festiwal to także konferencja, na którą przyjeżdżają delegaci), którego Arturowi Rawiczowi nie udało się całkowicie zepsuć, mimo usilnych starań. Jakoś przełknąłem też Bartosza Bilickiego uspokojającego kilkukrotnie, że nie musicie tego rozumieć, nie musicie wiedzieć, jak to działać. Swiernalis wespół z Rafałem Koniecznym powiedzieli kilka sensownych rzeczy. Jeśli chodzi o koncerty, to ponownie miało być lajtowe wejście w wieczór - nic szczególnego Jeżom Oruelińskim nie mogę zarzucić, ale też nic mi po tym koncercie na dużej nie zostało. Przelotem wpadłem do Starego Kina na Mark and The Broomers, ale to też nie dla mnie. Ciekawiej było obok Pod Minogą, gdzie Lock Down może nie dokonał rewolucji, ale wypadł szczerze i świeżo. To dobra rozgrzewka przed Zespołem Sztylety, który całkiem konkretnie mnie zgniótł i sprasował. Potem Naphta zrobił swoje i zrobił to dobrze, nie będę go znów chwalił, bo to by było nudne. Goddie w Schronie może za bardzo trzymał się schematów d'n'b, a były tam perspektywy na odważniejsze odloty. Na koniec trochę z tzw. dziennikarskiego obowiązku poszedłem do Tamy na Kamp!, ale zgodnie z przewidywaniami mało mnie to obeszło. Przy okazji polecam relacje lepiej zorientowanych kolegów

Jeśli chodzi o moje pisanie, to przede wszystkim chciałbym się pochwalić wywiadem z Dominikiem Strycharskim. W Kulturze u Podstaw rozmowa z Krzysztofem Pydyńskim (z którego badań Tuleje zaczerpnęły melodie) oraz kontynuacja wątku winiarskiego, tym razem wizyta w Jaworowie. W Ruchu Muzycznym większość moich recenzji na papierze, ale kilka przedostało się do sieci. Zwracam też szanowną uwagę na pierwszą odsłonę glissandowego przysłuchiwania się Iranowi, co mam przyjemność koordynować. Do słuchania polecam glissandową prasówkę mówioną. 

1.03  2ndaccident - Wino i Winyle
2.03 Gra w kontra-s-ty Kurjata, Żeglicka, Mańko, Oleszak - CK Zamek
4.03 Amando Sakowicz, Stasiowska - Pawilon
Lorena Izquierdo/Ryszard Lubieniecki, Widzicie & Izquierdo, DJ Embargo - Farby
8.03 - Kołokoncert (m.in. Wilczyńska) - CK Zamek
Lichota Beelocation - Pan Gar
15.03 Ruly Rock - Wino i Winyle
18.03 966 Liber, Kucharczyk, Hasimotowiksa - Teatr Fredry w Gnieźnie
20.03 Tuleje - Pan Gar
24.03 Niewidzialni Hiranok, Scena Robocza - Teatr Ósmego Dnia
25.03 DJ Transe Atlantique - Farby
29.03 Dobrze ułożony młodzieniec Rubin, Janiczak, Kaliski - Teatr Nowy w Łodzi
31.03 FOQL - Pawilon
Greta - Dragon
1.04 non molto/3: Webern, Sciarrino, Lachenmann, Taborowska (Maciej Strzelecki, Natalia Górecka) - Akademia Muzyczna
5.04 DOM - CK Zamek
6.04 Barok u Franciszkanów - Lamentacje Jeremiasza: de Lalande, Froberger, d'Anglebert, Couperin (Korzyb, Woźniak, Prochaska, Lis, Kokosza)
10.04 VÍZ, Jerusalem In My Heart - Pawilon
14.04 72DR, Gars, Gołębie - Dragon
15.04 Koncert multimedialny: wspólnoty, kłącza, hiperlinki: Schubert, Kreidler, Karmiński, Kamiński, Taborowska - Akademia Muzyczna
Tyler Matthew Oyer - Pawilon
20-22.04 Next Fest
28.04 Utajone Stolarski, Teatr pod Fontanną - CK Zamek
29.04 orzeszkowa PIĄTEseszyn: Krew z Kontaktu, Abstract Household Warfare, Monika Pich, wędrówki po nienarysowanych liniach