Nie, nie jednego wieczora, na takie śmiałe pomysły Poznań musi jeszcze poczekać, ale dzień po dniu. Vogel zagrał w ramach imprezy International Day Off, kolejnego fajnego wydarzenia organizowanego przez Wizjoner Miejski. Anstam natomiast wystąpił na zakończenie festiwalu Outer Spaces.
Miałem przyjemność rozmawiać z oboma panami i to ciekawe, że obydwoje wyraźnie i bez wahania określili się jako kompozytorzy. W sumie nie wiem, czemu to mnie dziwi, bo przecież jest to doskonale trafne i odpowiednie nazwanie tego, co robią, ale jednak wciąż przyzwyczajenie do "producentów muzyki elektronicznej" jest głęboko zakorzenione. Ale muzyka tych (m.in.) artystów dobitnie pokazuje, że powinno się odchodzić od tego typu (deprecjonujących) określeń.
Słyszałem już Vogla w tym roku, na koncercie siedzianym podczas CTM i byłem mile zaskoczonym. Muszę zaznaczyć, że nie byłem wtedy zbyt dobrze obeznany z jego twórczością. Potem trochę nadrobiłem, ale i tak Vogel znów mnie nieco zaskoczył. Oczywiście piątkowa noc (w Pawilonie) rządzi się innymi prawami i ma odmienne wymagania niż niedzielne popołudnie (na CTM), ale Vogel bardzo odważnie podszedł do tematu muzyki do tańczenia. Może zbyt odważnie na początek i publiczność wydawała się wręcz zakłopotana nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Z czasem pojawiły się bardziej oczywiste elementy, jak pompujący bit, ale nie ucierpiała na tym całość, bo Vogel nie szedł na łatwiznę jeśli chodzi o budowanie dramaturgii, prowadzenie narracji. To mi chyba najbardziej zaimponowało - jak inaczej można rozkładać i wyzyskiwać energię, jeśli odejdzie się od standardowego schematu "wyciszenie i ponowne uderzenie".
No i sprawdził się też Pawilon jako miejsce, czego się trochę obawiałem, ale jego surowość, choć schludna, jakoś kojarzyła się z wielkim magazynem. Jedyny minus, że przy takim tłumie było dość duszno.
Ten problem nie pojawił się następnego wieczora. Godzina 00:15, wg rozkładu 15 minut do występu Anstama, na sali ok. 15 osób. O co chodzi? Outer Spaces chyba jakąś swoją publikę miało, więc co - imprezie publiczność zabrała noc muzeów? jakiś ważny mecz (który i tak się zdążył skończyć)? Bo chyba problemem nie była cena biletów - 20 zł w przedsprzedaży? Anstam nie jest gwiazdą, ale jest chyba jakoś rozpoznawalny...Ciekawe, co z dwójką, która występowała oprócz niego, Biome'm i Content. Musiałem się mocno zastanowić, żeby przypomnieć sobie, że słyszałem jakiś singiel tego pierwszego w 2008, a od tego czasu nic. W Nowej Gazowni grali oni taki dubstep, który już w tamtym roku umierał, a teraz zakrawało to na niesmaczną ekshumację.
Na szczęście Anstam uratował wieczór. Mój niezmierny podziw dla jego (a wcześniej ich) muzyki jest chyba sprawą powszechnie znaną, ale podczas tego występu wiele z tej twórczości "zrozumiałem" na nowo. Np. że jest to niesłychanie żywa muzyka, zwłaszcza jak na muzykę elektroniczną, choć żyje w sposób rządzący się swoimi prawami (może do osiągnięcia tylko w ramach muzyki elektronicznej?). Niespodziewane zmiany rytmu, kombinowanie dwóch rytmów, wprowadzanie nowych planów, jakby przesunięcia skali, te wszechogarniające cięcia czy wstęgi, pojawiające się znikąd niczym deus ex machina, tworzące wiry przechodzące przez całość struktury. Nie wiem, czy wizja szklanego tunelu nad tajgą będzie komunikatywna, ale tak to chwilami dla mnie się przedstawiało.
Zamiast zapowiadanych 90 minut Anstam zagrał ok. 50, jak potem przyznał ze względu na kontekst (grał pomiędzy Biome'm i Contentem) zmienił trochę swój występ. Ciekawe, bo jeśli to były bardziej eksperymentalne partie, z których zrezygnował, to byłoby dopiero coś.
5/23/2012
Cristian Vogel i Anstam w Pawilonie Nowa Gazownia
napisał
Piotr Tkacz-Bielewicz
o
13:32
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz