Niedziela głównie wypoczynkowa, pod wieczór zajrzałem do Berghain. Tam od południa trwała impreza, okazuje się, że dla berlińskich clubberów nie ma różnicy - o 19 w niedzielę też można się świetnie bawić. Ja poszedłem tam bo mam nostalgiczne usposobienie - z sentymentu do miejsca, które chciałem odwiedzić ponownie. Niestety właściwe Berghain było zamknięte, wszyscy tłoczyli się w Panorama Bar i w pobliżu.
Stamtąd do HKW, na zamykająca galę Transmediale, która jak na finał tak dużego wydarzenia wypadła żenująco. Tematem festiwalu było "futurity now!", a jego dyrektor artystyczny Stephen Kovats zapowiadając uderzył w wysokie tony, że zakończenie festiwalu jest jednocześnie otwarciem pewnych drzwi, że patrzymy w przyszłość, którą mogą być Chiny, że najciekawsi artyści z tego kraju. Później sam był chyba trochę zaskoczony/rozbawiony najpierw enigmatycznym/amatorskim trailerem festiwalu eArts w Szanghaju (z którym Transmediale współpracowało przy tej okazji, którego kuratorzy zaplanowali ten wieczór?), potem samymi występami.
Najpierw znany nam już aaajiaao i znany z FM3 Zhang Jian. Nie wiem, czemu w duecie, bo drugi sam sobie zrobił otoczkę wizualną, a tak mieliśmy dwa obszary do zawieszenia oka, absolutnie do siebie nie przystające i nie wchodzące w dialog. aaajiaao przez większość czasu prezentował znane nam już chmurki. Gdzieś na minutę przed końcem zmienił je, ale miał problemy z wycentrowaniem nowego obrazu, biedaczek.
Jian był zasłonięty ekranem i podświetlony pomarańczowym światłem, tak że jego cień na ekranie mieścił się w okręgu - zachodzącym słońcu. Wykonywał powolne ruchy, jakby tai-chi, których związek z dźwiękami trudno było określić. Potem okazało się, że miał stelaż-drzewko, w którym umieszczał buddha machine i pewnie w środku były mikrofony zbierające sygnał.
Następnie Feng Mengbo, który zagrał przed nami w swoją grę komputerową. Młody aktywista w stroju z czasów Rewolucji Kulturalnej w świecie platformówek. Walczy z Super Mario, Batmanem, bohaterami Street Fightera, rzucając w nich puszkami coca-coli, które wybuchają. Chwilami było śmiesznie, np. gdy okazało się, że gra nosi tytuł "The Long March", ale generalnie to bardziej pasowałoby jako jedna z prac na wystawę, a nie zakończenie festiwalu (w dodatku kilka razy się zawiesiła). No tak, to nie był jeszcze koniec, po tej części (mniej niż 40 minut) można było zostać na secie didżejskim.
2/25/2010
Memories of the Future
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz